Znalazłam na stronie Deonu słowa Ojca Świętego Franciszka, co prawda skierowane do Kurii Rzymskiej ale warto je przeczytać, a nawet zastosować w rachunku sumienia:
"Poniżej zamieszczamy obszerny fragment z przemówienia papieża Franciszka (wcześniej tylko omawianego), w którym papież opisuje 15 chorób grożących Kurii Rzymskiej (i nie tylko jej). Zostało ono wygłoszone podczas spotkania w Sali Klementyńskiej na Watykanie dnia 22 grudnia 2014 r. Staraliśmy się, by tłumaczenie było jak najwierniejsze charakterystycznemu stylowi papieża Franciszka. Zrobiliśmy to kosztem polszczyzny, za co serdecznie przepraszamy. Oto ono:
1. Choroba czucia się "nieśmiertelnym", "odpornym" a
nawet "niezastąpionym" przy jednoczesnym zaniedbywaniu koniecznej i
zwyczajnej kontroli.
Kuria, która nie jest
samokrytyczna, nie dostosowuje się, nie pragnie się polepszać jest chorym
ciałem. Zwykła wizyta na cmentarzu może pomóc nam zobaczyć imiona wielu osób, z
których niektóre myślały, że są nieśmiertelne, odporne i niezastąpione! Jest to
choroba bogatego głupca z Ewangelii, który myślał, że zawsze będzie żył (Łk
12,13-21) i tych, którzy przekształcili się w wielkich panów i uważają się za
wyżej postawionych niż wszyscy a nie za postawionych na służbie
wszystkim. To często wypływa z patologii władzy, z "kompleksu
wybranych", z narcyzmu zafascynowanego własnym wyobrażeniem i nie
dostrzegającego obrazu Boga odciśniętego na twarzy innych ludzi, zwłaszcza
słabszych i bardziej potrzebujących. Antidotum na tę chorobę jest łaska
poczucia się grzesznikiem i wyznania z całego serca: "Jesteśmy słudzy
nieużyteczni. Zrobiliśmy to, co musieliśmy" (por. Łk 17,10).
2. Choroba "martializmu" (od: Marty), czyli zbytniego krzątania
się.
Dotyczy tych, którzy zanurzają
się w pracy, zaniedbując "lepszą część", tzn. zajęcie miejsca u stóp
Jezusa (por. Łk 10,38-42). Dlatego Jezus wezwał swoich uczniów, by
"wypoczęli nieco" (por. Mk 6,31),ponieważ zaniedbywanie koniecznego
wypoczynku prowadzi do stresu i zdenerwowania. Czas odpoczynku dla tego, kto
zakończył własną misję jest konieczny, obowiązkowy i powinien być brany na
serio. Należy spędzić trochę czasu z rodziną, wykorzystać wolny czas na duchowe
i fizyczne "doładowanie"; trzeba by nauczyć się tego, o czym poucza
Kohelet, że "jest czas na każdą rzecz" (por. Koh 3,1-15).
3. Choroba "zwapnienia" ("skamienienia") umysłowego i
duchowego.
Chodzi o tych, którzy mają serce z kamienia i
są twardego karku (por. Dz 7,51-60), ci którzy po drodze stracili pogodę ducha,
żywotność i rzutkość, i zasłaniając się papierami stali się "maszynami od
procedur" a nie "ludźmi Boga" (Hbr 3,12). Utrata ludzkiej
wrażliwości koniecznej do tego, by płakać z płaczącymi i radować się z radosnymi
jest niezwykle niebezpieczna! To jest choroba tych, którzy tracą "dążenia
Jezusa" (por. Flp 2,5-11) ponieważ ich serce, wraz z upływającym czasem,
twardnieje i staje się niezdolne do bezwarunkowej miłości do Ojca i bliźniego
(por. Mt 22,34-40). Bycie chrześcijaninem, tak naprawdę, oznacza
"posiadanie tych samych dążeń, które miał Jezus Chrystus, tzn.
pokory i ofiarowania się, oderwania od siebie i hojności".
4. Choroba przesadnego planowania i funkcjonalizmu.
Kiedy apostoł planuje wszystko
bardzo szczegółowo i wierzy, że przygotowując perfekcyjny plan sprawia, iż
sprawy skutecznie posuwają się do przodu, staje się księgowym lub kupcem.
Należy wszystko dobrze przygotowywać, ale nie ulegając pokusie wykluczenia i
kontrolowania wolności Ducha Świętego, który zawsze jest większy, bardziej
hojny niż wszelkie ludzkie planowanie (por. J 3,8). Wpada się w tę chorobę
ponieważ "zawsze jest łatwiej i wygodniej dostosować się do własnych
statycznych i niewzruszonych pozycji. W rzeczywistości Kościół okazuje się
wiernym Duchowi Świętemu o ile nie próbuje go regulować i udomawiać… Udomowić
Ducha Świętego (?!)… On jest świeżością, fantazją, nowością".
5. Choroba złej koordynacji.
Kiedy członkowie gubią wspólnotę
między nimi i ciało traci swoją harmonijną funkcjonalność i opanowanie stając
się fałszującą orkiestrą ponieważ jej członkowie nie współpracują i nie żyją w
duchu wspólnoty i drużyny. Kiedy noga mówi do ramienia "nie potrzebuję
ciebie", albo ręka do głowy "to ja tu rozkazuję", powodują
rozgardiasz i skandal.
6. Choroba duchowego Alzheimera.
Można
tu mówić o zapominaniu "historii Zbawienia", o zapominaniu osobistej
historii z Panem, o zapominaniu "pierwszej miłości" (Ap 2,4). Chodzi
o postępujący upadek zdolności duchowych, który w dłuższym lub krótszym przeciągu
czasu powoduje ciężkie kalectwo osoby czyniąc ją niezdolną do samodzielnej
działalności, sprawiając, że żyje ona w stanie absolutnej zależności od swoich
często wyimaginowanych sposobów widzenia świata. Widzimy to w tych, którzy
zapomnieli o ich spotkaniu z Panem, w tych, którzy nie potrafią powtórnie
określić swojego życia, w tych, którzy zupełnie zależą od ich
"teraz", od ich pasji, kaprysów i manii, w tych, którzy konstruują
wokół siebie mury i zwyczaje stając się coraz bardziej niewolnikami bożków
wyrzeźbionych przez ich własne ręce.
7. Choroba rywalizacji i próżnej chwały.
Zachodzi
wtedy, gdy wygląd, kolory szat, honorowe insygnia stają się najważniejszym
celem w życiu i zapomina się słowa św. Pawła: "nie róbcie niczego dla
rywalizacji lub próżnej chwały, ale każdy z was, z całą pokorą, niech ma innych
za wyżej stojących od siebie. Każdy niech stara się nie tylko o własne sprawy,
ale także i te drugich" (por. Flp 2,1-4). Jest to choroba, która prowadzi
nas do bycia ludźmi fałszywymi i do życia fałszywym "mistycyzmem"
oraz fałszywym "kwietyzmem". Ten sam św. Paweł definiuje takich ludzi
jako "nieprzyjaciół krzyża Chrystusowego", ponieważ
"przechwalają się tym, czego powinni się wstydzić i nie myślą o niczym
inny jak o sprawach ziemskich" (Flp 3,19).
8. Choroba schizofrenii egzystencjalnej.
Jest
to choroba tych, którzy prowadza podwójne życie, owoc hipokryzji typowej dla
kiepskiej i pogłębiającej się pustki duchowej, której stopnie i tytuły
akademickie nie potrafią zaspokoić. Choroba ta często dotyka tych, którzy,
porzucając służbę duszpasterską, ograniczają się do zadań biurokratycznych,
tracąc w ten sposób kontakt z rzeczywistością, z konkretnymi osobami. Tworzą w
ten sposób świat równoległy, gdzie odsuwają na bok to wszystko czego surowo
nauczają innych i zaczynają żyć drugim ukrytym życiem, często rozwiązłym.
Nawrócenie jest niezwykle pilnie potrzebne i konieczne w tej bardzo ciężkiej
chorobie (por. Łk 15,11-32).
9. Choroba gadulstwa, szemrania i plotkarstwa.
O
tej chorobie już wiele razy mówiłem. Ale nigdy dość. To poważna choroba, która
zaczyna się bardzo prosto, ot tak by tylko zamienić kilka słów, a potrafi
posiąść człowieka robiąc z niego "siewcę chwastu" (jak szatan) i w
wielu przypadkach "zabójcę z zimną krwią" dobrego imienia własnych
kolegów i współbraci. Jest to choroba ludzi tchórzliwych, którzy nie mają
odwagi, by mówić wprost i mówią za plecami. Św. Paweł upomina: "Czyńcie
wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście byli bez winy i czyści"
(por. Flp 2,14-18). Bracia strzeżmy się terroryzmu plotkarstwa.
10. Choroba ubóstwiania szefów.
Jest
to choroba tych, którzy schlebiają przełożonym mając nadzieję na ich
przychylność. Są ofiarami karierowiczostwa i oportunizmu, oddają cześć ludziom
a nie Bogu (por. Mt 23,8-12). Są osobami, które widzą swoją służbę tylko jako
możliwość uzyskania czegoś dla siebie a nie dania czegoś z siebie. Ludzie mali,
nieszczęśliwi i zainspirowani tylko przez własny fatalny egoizm (por. Gal
5,16-25). Ta choroba może też dotknąć przełożonych kiedy schlebiają oni
niektórym z ich współpracowników spodziewając się ich podporządkowania,
lojalności i zależności psychicznej. Ale końcowym rezultatem jest prawdziwy
współudział.
11. Choroba obojętności wobec innych.
Zachodzi wtedy, kiedy każdy myśli tylko o
sobie i gubi gdzieś po drodze szczerość i ciepło ludzkich relacji. Kiedy lepszy
specjalista nie służy swoją wiedzą mniej doświadczonym kolegom. Kiedy zdobywa
się wiedzę, ale się ją zatrzymuje tylko dla siebie zamiast dzielić się nią z
innymi. Kiedy, przez zazdrość lub dla podstępu, czuje się radość widząc jak
inny upada zamiast pomóc mu podnieść się i dodać mu odwagi.
12. Choroba pogrzebowej twarzy.
Chodzi o osoby gburowate i
ponure, które uważają, że aby być poważnymi należy pomalować twarz melancholią,
surowością i traktować innych - zwłaszcza tych uważanych za niżej stojących - w
sposób sztywny, twardy i arogancki. W rzeczywistości, surowość teatralna i
sterylny pesymizm często są symptomami lęku i niepewności siebie. Apostoł musi
starać się aby być osobą grzeczną, pogodną, entuzjastyczną i radosną, która
przekazuje radość gdziekolwiek się znajduje. Serce pełne Boga jest sercem
szczęśliwym, które promieniuje i zaraża radością tych wszystkich, którzy są
wokoło. To widać od razu! Nie traćmy więc tego radosnego ducha, pełnego humoru,
a nawet autoironicznego, który czyni nas osobami sympatycznymi nawet w trudnych
sytuacjach. Jak dobrze nam robi spora doza zdrowego poczucia humoru! Dobrze nam
zrobi częste recytowanie modlitwy św. Tomasza Morusa. Ja się nią modlę każdego
dnia i dobrze mi robi.
13. Choroba gromadzenia.
Wtedy, gdy apostoł próbuje
wypełnić pustkę egzystencjalną w swoim sercu przez gromadzenie dóbr
materialnych, nie z konieczności, ale tylko po to, by poczuć się
zabezpieczonym. W rzeczywistości nic co materialne nie może być przez nas
zabrane ponieważ "całun nie ma kieszeni" i wszystkie nasze ziemskie
skarby - nawet te które są prezentami - nie potrafią nigdy wypełnić tej pustki,
a nawet czynią ją jeszcze bardziej zachłanną i głęboką. Tym osobom Pan
powtarza: "Ty mówisz: jestem bogaty, wzbogaciłem się, niczego nie
potrzebuję. Ale nie wiesz, że jesteś nieszczęśliwy, nędzny, biedny, ślepy i
goły… Bądź więc gorliwy i nawróć się" (por. Ap 3,17-19). Gromadzenie tylko
obciąża i nieubłaganie spowalnia marsz! Przychodzi mi na myśl pewna anegdota.
Mianowicie swego czasu jezuici hiszpańscy nazywali Towarzystwo
Jezusowe "lekką kawalerią Kościoła". Pamiętam przeprowadzkę pewnego
młodego jezuity, który, gdy załadowywał na ciężarówkę całą masę swoich rzeczy:
bagaże, książki, przedmioty i prezenty, usłyszał jak pewien starszy jezuita,
który go obserwował, powiedział, z mądrym uśmiechem: to miałaby być ta
"lekka kawaleria Kościoła"?! Nasze przeprowadzki są znakiem tej
choroby.
14. Choroba zamkniętych kręgów.
Tam przynależność do grupki
staje się ważniejsza niż do Ciała, a w niektórych sytuacjach, nawet do samego
Chrystusa. Również ta choroba zaczyna się od dobrych intencji lecz z upływem
czasu zniewala członków stając się "rakiem" zagrażającym harmonii
Ciała i powoduje wiele zła - skandalów - zwłaszcza wobec naszych najmniejszych
braci. Samozniszczenie lub "bratobójczy ostrzał" od swoich jest
najbardziej podstępnym niebezpieczeństwem. Jest to zło, które uderza od środka
a jak mówi Chrystus: "każde królestwo wewnętrznie skłócone obraca się e w
ruinę" (por. Łk 11,17).
15. I ostatnia, choroba zysku doczesnego, ekshibicjonizmu.
Wtedy apostoł przekształca
swoją służbę we władzę, a swoją władzę zamienia w towar służący do otrzymania
zysku światowego i jeszcze większej władzy. Jest to choroba tych osób, które
starają się, ciągle nienasycone, powiększać swoje wpływy i dla takiego celu są
gotowe rzucać kalumnie, zniesławiać i dyskredytować innych, nawet w gazetach i
czasopismach. Oczywiście po to, by pokazać się jako zdolniejsi od innych.
Również ta choroba bardzo źle wpływa na Ciało ponieważ doprowadza ludzi do
usprawiedliwiania użycia wszelkich środków pomocnych do osiągnięcia takiego
celu. Przychodzi mi na myśl wspomnienie o pewnym kapłanie, który spotykał się z
dziennikarzami, aby opowiadać im (i wymyślać) o prywatnych sprawach własnych
oraz zarezerwowanych dla jego współbraci i parafian. Dla niego liczyło się
tylko to, by był na pierwszych stronach, ponieważ wtedy czuł się "silny i
przekonywujący". A sprokurował tyle zła dla innych i dla Kościoła. Biedaczek!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz