niedziela, 22 marca 2020

Módlmy się w intencji Włoch...

We włoskich mediach ukazał się wczoraj dramatyczny opis tego, co dzieje się w szpitalach. W ciągu niespełna miesiąca umarło prawie 5 tys. ludzi. Na blogu znanego dziennikarza Marco Tossatiego jeden z lekarzy pracujących w Lombardii, 38-letni Julian Urban pisze m.in.: „Nigdy w życiu nie mógłbym sobie wyobrazić tego, co w moim szpitalu dzieje się od trzech tygodni. Na początku było nas – lekarzy niewielu, teraz jest dużo więcej. Najokrutniejsze jest to, że przyszło nam decydować kto ma żyć, a kogo mamy zostawić, żeby umarł. Nie ratować, mimo że opłacał swoje ubezpieczenie.
Jeszcze 2 tygodnie temu ja i moi koledzy byliśmy ateistami – jesteśmy lekarzami, na naszych studiach całkowicie odrzucano obecność Boga. Zawsze śmiałem się z moich rodziców, którzy szli do kościoła. 9 dni temu przywieźli do mnie na oddział 75-letniego pastora protestanckiego. Miał bardzo duże problemy z oddychaniem. Wszyscy byliśmy zachwyceni jego postawą – miał przy sobie Biblię, nieustanne czytał ją umierającym, mimo że sam nie mógł oddychać. My, lekarze byliśmy bardzo przemęczeni fizycznie i psychicznie. Doszliśmy do kresu wytrzymałości. Dwaj nasi koledzy umarli. Gdy stawało się coraz ciężej, wszyscy dostrzegliśmy, że w pewnym momencie po ludzku nic nie możemy zrobić. Razem z kolegami lekarzami, zaczęliśmy prosić Boga o pomoc. Po prostu zaczęliśmy się modlić i czynimy to w każdej wolnej chwili. Rozmawiamy teraz między sobą o Bogu. Nie możemy uwierzyć, ze jeszcze parę dni temu byliśmy ateistami. Tylko On teraz przynosi nam pokój i możemy pomagać innym.
Wczoraj pastor, który czytał wszystkim Biblię umarł. Oni poumierali wcześniej, a on na samym końcu. Dziś umarło tutaj 120 osób. Naprawdę gdybyśmy nie odnaleźli Boga, nie bylibyśmy w stanie pomagać innym. Pastor udał się na spotkanie z Bogiem. Jeżeli sytuacja będzie trwać, niedługo my pójdziemy za nim. Już 6 dni nie byłem w swoim domu. Nie wiem, kiedy ostatni raz jadłem. Czuję się taki mały na ziemi, ale mój ostatni oddech chcę ofiarować innym. 
Bardzo się cieszę, że wróciłem do Boga.”
Prosimy więc nieustannie Boga o zmiłowanie. Nie mniej przejmujące jest świadectwo kapelana ze szpitala w Mediolanie, który przemieszcza się po szpitalu ubrany w zabezpieczający przed zakażeniem kombinezon z napisem „ Prete” tzn, ksiądz. Na chwilę podchodzi do chorych i rozgrzesza ich, a oni płaczą ze szczęścia.
Woła więc cała Italia do Boga, woła do świętych. W mediach społecznościowych pod zdjęciem św. Jana Pawła II ktoś napisał:”Karol, gdzie jesteś? Nie widzisz, że bardzo cię teraz potrzebujemy? Wiem, że nie zasługujemy… Ale przecież kochałeś nas takimi… Nie zostawiaj nas teraz samych.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz