Święty Jan Paweł II mówił nam, że nas
kochasz, że Jesteś Miłością i nie powinniśmy się Ciebie lękać. Powinniśmy
otworzyć dla Ciebie, wciąż zamknięte drzwi naszych serc.
Uczył nas, jak Ciebie kochać, jak
żyć, by wydać owoc Miłości. Nie zawsze słuchaliśmy Go, wydawało nam się,
że Jego głos nigdy nie umilknie i będziemy jeszcze mieli czas, żeby Go
posłuchać, zrozumieć, zastanowić się, zatrzymać się na chwilę … i … nawrócić.
Tak, nawrócić – my – chrześcijanie od tysiąca lat. Bo jakie jest naprawdę nasze
codzienne życie? Na ile jest zgodne z Twoimi przykazaniami? Na ile zachowujemy
Twoje Słowa z Ewangelii? Na ile walczymy ze sobą o świętość? Ty umiłowałeś
człowieka tak, że dałeś Swojego Syna Jezusa, by nauczył nas, jaką drogą mamy
dążyć do Ciebie. I On uczył. Każda chwila Jego Życia na ziemi była pełna
znaczenia, była symbolem i drogowskazem. Bo to Jego powinniśmy naśladować
i żyć tak, jak On żył, głosić te prawdy, które On głosił, a także umrzeć tak,
jak On umarł – z Miłości.
Najpiękniejszym Chrystusowym
naśladowcą był nasz ukochany Ojciec Święty. Jakże Jego droga, podobna jest do
Drogi Jezusa, którą przecież rozważał w codziennym Różańcu i w Drodze
Krzyżowej. Dzieciństwo – czas wzrastania,
napełniania się mądrością. Codzienna modlitwa w Matczynych Dłoniach Maryi –
jego Matki. Ona była Jego wychowawczynią, to z Nią i w Niej wzrastał, jak Jezus
z Jej ust czerpał Słowa Życia. I od samego początku, ściśle wplecione w nurt
Jego życia – cierpienie i ból.
A potem czas owocowania – jakże
piękny – dusza napełniona Bogiem, a serce miłością człowieka, Ojczyzny.
Sakrament Kapłaństwa – słodka tajemnica dusz wybranych, zjednoczonych z Bogiem.
Pamiętna data – jak Chrzest Jezusa –
konklawe – wicher Ducha Świętego – i odtąd nieustanny marsz przez świat i
głoszenie Słowa Bożego. Na nowo ukazywanie Jezusa przez Maryję, prostowanie
i odkurzanie dróg, często zapomnianych, Boże Przykazania, Boża Miłość.
Nawet ta siła i moc nadludzka do tylogodzinnych Mszy Świętych, spotkań,
homilii, encyklik, … do Miłości.
W każdej chwili Jego życia jest przy
Nim Maryja. Totus Tuus – chyba nie ma miejsca na świecie, gdzie ludzie nie
wiedzą, co znaczą te słowa, najczulsze słowa syna do Matki. Ona jest sensem i
celem Jego życia. Och! Jak On nas uczył Ją miłować. Z Nią, w Niej poprzez
życie. Nią oddychać, Jej Sercem bić, z Jej Miłością iść do ludzi, do
wszystkich ludzi.
A ludzie, jak to ludzie. Jedni
wołali: „Hosanna!, Zostań z nami!, Kochamy Cię! …” i tych były miliardy. Inni
czynili wszystko, by życiem dowieść prawdziwości tych słów i tych było już
mniej – setki tysięcy, a może dziesiątki. Byli jeszcze tacy, którym
przeszkadzała prawda Jego życia i słów. Oni krzyczeli inaczej: „Ukrzyżuj! Niech
odejdzie …Męczy się… Jest chory …To zbyt trudne, co mówi … Nie rozumiemy Go …
a może nie chcemy Go rozumieć … On nie jest postępowy … Nie pozwala na
zabijanie nienarodzonych, chorych, starszych … nie zgadza się na profanację
Sakramentu Małżeństwa … na głód, wojny, nienawiść … Jak on może nie zgadzać się
na zło? Zabrania nam wolności … a my mamy do tego prawo …” – cywilizacja
śmierci.
A on odszedł, jak Jezus z godnością,
wypowiedziawszy Amen prosto w Ramiona Matki – Maryi, która zdjęła Go z krzyża
Jego życia i z czułością przygarnęła do Swego Niepokalanego Serca, z
którym był tak zjednoczony.