- „Czy w niebie Jezus jest bardzo kochany?"
W niebie bardzo Go kochają. Tam otrzymuje pełne zadośćuczynienie, ale Jezus, czego innego pragnie: chce być kochanym na ziemi; na tej ziemi, gdzie unicestwia się w każdym tabernakulum, by dostęp do Niego był łatwiejszy, na co nie zwraca się uwagi. Przechodzi się obok kościoła z większą obojętnością niż obok pomnika. Jeśli nawet czasem zachodzi się do miejsca świętego, wyrządza się raczej zniewagę Boskiemu Więźniowi tam przebywającemu: zimnem, panującym w sercu, niedbałym zachowaniem, modlitwą wypowiedzianą naprędce i bez uwagi... A przecież należałoby powiedzieć Mu tak od serca słówko przyjaźni i wdzięczności za Jego dobroć względem nas.
Powiedz czcigodnemu o. Prevel, że Bóg oczekuje od niego
miłości rzadko spotykanej, od niego, który każdego dnia tak bardzo zbliża się
do Jezusa i przyjmuje Go do swego serca. Powiedz mu, żeby w tych
błogosławionych chwilach wynagradzał swą czułością35 za obojętność tak wielu
niewdzięczników; żeby jego serce tajało z miłości przed Jezusem-Hostią [w duchu
wynagrodzenia] przede wszystkim za Jego kapłanów, którzy mają to samo
szczęście, co Ojciec, a zbliżają się z sercem lodowatym do świętych tajemnic.
Są zimni jak marmur przed tym gorejącym Ogniskiem Miłości i brak im czułego
słowa dla Jezusa. Niech jego zjednoczenie z Bogiem będzie z każdym dniem coraz
głębsze, aby w ten sposób przygotował się na wielkie łaski, przewidziane dla
niego przez Jezusa.
Mówiłam ci już, że są dusze odbywające swój czyściec u stóp
ołtarzy. Nie są tu one za grzechy, które popełniły w kościele. Grzechy
odnoszące się bezpośrednio do Jezusa w tabernakulum są bardzo surowo karane w
czyśćcu. A więc dusze, które trwają w adoracji, są tu raczej w nagrodę za ich
nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu oraz z powodu szacunku, jaki okazywały
miejscom poświęconym Bogu. Cierpią mniej, niż gdyby przebywały w samym czyśćcu,
a Jezus, w którego wpatrują się oczyma duszy i wiary jednocześnie, osładza ich
cierpienia, jakie znoszą swą niewidzialną obecnością.
ROK 1880
Styczeń: W noc Bożego Narodzenia tysiące dusz opuściły
miejsce pokuty i poszły do nieba. Wiele jednak pozostało i ja jestem w ich
liczbie. Mówisz mi nieraz, że dojście do doskonałości jest sprawą długotrwałą.
To prawda. Jesteś również zdziwiona, że mimo tylu modlitw jestem wciąż
pozbawiona widzenia Boga. Niestety! Dusza w czyśćcu nie dochodzi do
doskonałości prędzej, niż na ziemi. Są pewne dusze, lecz takich niewiele, które
mają tylko kilka powszednich grzechów do odpokutowania. Te nie pozostają długo
w czyśćcu. Kilka gorących modlitw, kilka ofiar uwalnia je w krótkim czasie.
Lecz gdy są to dusze takie jak ja w podobnym stanie są prawie wszystkie! -
mające za sobą nijakie życie (nie interesowały się prawie wcale, albo tylko
niewiele swoim zbawieniem) - te muszą teraz rozpocząć na nowo swe [prawdziwe]
życie w miejscu pokuty. Tu trzeba na nowo zająć się doskonaleniem swej duszy,
kochać Tego, którego niedostatecznie kochało się na ziemi, ku Niemu kierować
swe pragnienia. Oto, dlaczego wyzwolenie dusz jest nieraz rzeczą tak bardzo
długotrwałą. Jeśli o mnie chodzi, dobry Bóg udzielił mi jeszcze jednej wielkiej
łaski: dał mi możność proszenia dla siebie o modlitwy. Nie zasługiwałam na to.
Bez tego przebywałabym tu, jak większość, jeszcze przez długie lata!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz