Nawet gdyby jednak w pewnych wypadkach tak było, z pewnością wszyscy znajdą w książce kilka prostych prawd życiowych, wartych podkreślenia. Niektóre z nich można sformułować następująco:
1. Nieskończenie Święty Bóg nie przyjmie do nieba nikogo, kto
nie oczyścił się z najmniejszego nawet ziemskiego brudu czy pyłku.
2. Miejscem oczyszczenia może być ziemia i czyściec, co jest
udziałem większości ludzi, sam czyściec, (gdy zmarnowało się prawie wszystkie
okazje do oczyszczenia się na ziemi) albo sama ziemia, (gdy wykorzystało się
wszystkie okazje do uświęcenia i omija się czyściec, co jest bardzo rzadkie).
3. Przez „oczyszczenie" rozumiemy współpracę z Bogiem
nad dochodzeniem do pełni miłości - pełni, oczywiście, na miarę pojemności
naczynia każdej duszy. Prawdą jest nie tylko to, że „z pustego i Salomon nie
naleje", lecz także fakt, iż pełnego nawet Bóg nie napełni! Bóg szanuje
naszą wolność i nigdy nie użyje przemocy, by opróżnić (całkowicie lub nawet
tylko częściowo) naczynie duszy z trucizny i brudu, do których się
przyzwyczailiśmy. Gdy jednak powiemy Mu nas „TAK", okażemy - jak to nazywa
s. Maria Gabriela- „wielkoduszność" („wspaniałomyślność"), cierpliwość
i odwagę-wówczas poprowadzi nas Bóg drogą oczyszczenia, a w konsekwencji
uświęcenia. Czyż nie mówił Chrystus Pan, że „ludzie gwałtowni porywają
Królestwo Boże"? Cóż pomoże nam na przykład omijanie z daleka dentysty i
liczenie na to, że „samo jakoś to będzie", całkiem i do końca
„bezboleśnie"? Z czyśćca rozlega się wołanie-zachęta: ludzie, zdecydujcie
się, i to jak najszybciej! Oddajcie się w ręce dobrego Boga, najlepszego
Przyjaciela, najczulszego Oblubieńca dusz! Jego Serce ma wobec was wielkie
zamiary, możecie Mu zaufać: chce was upodobnić do samego siebie! Wołanie to
można streścić w jednym zdaniu: zdecydujcie się na „czyściec na ziemi",
proście o to Boga! To prawda, że będzie bolesny, lecz na pewno bez porównania
mniej niż po śmierci...
4. Na ziemi możemy korzystać z Bożego miłosierdzia, gdyż sąd
nad nami jest zawieszony (sądzi nas na razie nasze „serce”, czyli sumienie), a
„chwasty" są wymieszane z „pszenicą" aż do „żniwa". Po śmierci
natomiast Bóg, aczkolwiek nie przestaje być „dobry" (bardzo często tak
określa Go zmarła zakonnica), staje się naszym Sędzią i daje nam ściśle to, na
co sobie zasłużyliśmy. Gdy w Jego świetle ujrzymy „chwasty" grzechów
pozornie bardzo lekkich, wad, nad których przezwyciężeniem nie chciało się nam pracować,
okazji do dobrego i natchnień na zawsze zmarnowanych, łask i darów Bożych przez
nas odrzuconych (z samym Bogiem włącznie, oddającym się nam w Eucharystii) -
ogromny wstyd, ból i żal niewczesny będzie nas palił jak ogień. Jednocześnie
inny, może o wiele większy „ogień", wznieci w nas tęsknota za Bogiem,
którego przez moment widzi się bezpośrednio po śmierci, oczywiście jeszcze nie
w pełni Jego chwały. Wspomnienie tego widoku, jak czytamy w „Rękopisie", jest
z jednej strony pociechą na długie (dla wielu) lata czyśćca, zaś z drugiej
strony dodatkową udręką powiększającą tęsknotę za Tym, który jest Pełnią
Miłości, Dobra, Piękna i Prawdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz